Czy ktoś nam kiedyś mówił, że będzie lekko, ładnie, pięknie, kolorowo?
NIE!
...że będzie cały czas tralala, trilili, cmok, cmok, cmok, mua, mua, mua?
NIE!
Ale czy nie mamy mieć przez to prawa do marzeń o pięknym świecie, wspaniałych ludziach, grzecznych, dobrze wychowanych dzieciach, itp. itd....?
NIE!
Przeczytałam gdzieś niedawno (bodajże był to wspomniany już przeze mnie ".projekt. matka") coś w stylu "kobieta zanim zrozumie swoją matkę, sama zostaje matką". Słowa w 100%% prawdziwe, ale ja nieco rozszerzyłabym ich zasięg do: dziecko zanim zrozumie swojego rodzica, samo zostaje rodzicem.
Taki właśnie wniosek (taka konkluzja) nasuwa mi się, gdy mam "na wizji" własne dzieci i ich zachowania oraz przywołując w pamięci obraz własnej osoby z lat dziecięcych...
Ale co z nami, dorosłymi ludźmi, rodzicami?
Czy my, aby zrozumieć własne dzieci, musimy stać się kimś innym?
NIE!
Pozostańmy sobą, ale spróbujmy odbyć podróż w czasie, przypomnieć sobie swoje dzieciństwo, swoje zachowania, odczucia i uczucia wtedy nam towarzyszące, a gwarantuję, że pomoże nam to w codziennych relacjach z naszymi "latoroślami" :)
Ale nie zawsze nam to tak łatwo i pięknie wychodzi, oj NIE!
Zdarza się, niestety, że emocje biorą górę i zamiast spokojnie, z dużą dozą cierpliwości, wyczucia i uczucia, dosadnie coś wytłumaczyć, po prostu wybuchamy...
I co wtedy?
Dopiero niedawno przeczytałam gdzieś, że nasze wybuchy nie są złe, że mogą ukazać dziecku realia, jakim jest nie do końca idealny rodzic, a co za tym idzie nie do końca idealny (lub nieidealny) świat, w sensie rzeczywistość, życie...
Powinniśmy tylko kontrolować swoje wybuchy- jesteśmy przecież dorosłymi osobnikami ludzkimi, wyposażonymi w pełni rozwinięte mózgi, przynajmniej teoretycznie, a tę teorię, przede wszystkim, starajmy się przekładać na praktykę.
Nie zapominajmy o marzeniach, nie porzucajmy ich, lecz dążmy do ich realizacji i wierzmy w ich spełnienie.
Jeśli nam się nie uda stworzyć idealnego świata, może naszym dzieciom lub przyszłym pokoleniom uda się to osiągnąć. My, rodzice z początku XXI wieku, jesteśmy już bardziej świadomi, bardziej intelektualnie przygotowani do życia, niż rodzice z wcześniejszych pokoleń. Pozostaje nam mieć nadzieję, że my (w sensie ludzkość) nie będziemy się uwsteczniać, tylko powoli, stopniowo, postępy będą w końcu (kiedyś) widoczne.
Kończę już dzisiejszy monolog, zapominając o swoim niedawnym wybuchu (nakrzyczeniu na dziecko o jakże ważną dla mnie w danym momencie sprawę) i pozbywając się wyrzutów sumienia z tego powodu (chociaż w minimalnym stopniu). Wierzę, że wraz z innymi rodzicami "latorośli", przyczyniam się do tworzenia LEPSZEGO (a może tylko INNEGO) ŚWIATA, pomimo wszystko. Jedno jest pewne: na pewno mamy swój udział w tworzeniu PRZYSZŁOŚCI.
TAK :)
TAK :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz